Siedziała cicho, cichutko, miała się jeszcze za coś wziąć, ale trudno było się zebrać. Co można zdziałać jeszcze w tej sprawie? Światło krzywo ustawionej na parapecie lampy zmuszało do mrużenia oczu, ale ogarniające znużenie na tyle ubezwłasnowolniło, że zdobyła się jedynie na przykrycie głowy poduszką.
Stanął nad nią jak kat, takie przynajmniej odniosła wrażenie, gdy zobaczyła kątem oka jego olbrzymi cień na ścianie. Syczał o jakimś nieporządku, że kobiecie nie przystoi żyć w takim syfie i nie rozumie, jak jej facet może to wszystko tolerować. Znała te przemowy, od dziecka słyszała, że będzie nikim, że nie będzie jej nikt chciał, że wszystko robi nie tak i nigdy nie mogła go zadowolić. Ojciec zawsze wiedział wszystko najlepiej, dlatego nikogo nie słuchał. Jeżeli coś mu nie wychodziło, to inni byli tego przyczyną. Jego pochylona głowa wisiała nad nią jak topór, ale już się go nie bała. ,,Nie jestem już dzieckiem” – pomyślała, choć poczuła znajome ukłucie w brzuchu. Przypomniała sobie kolejność zdarzeń. Zaraz rozpęta się awantura, pokaz sił, kto tu ma władzę i może rządzić. Będą mu ustępować, rozliczając w myślach siebie samych ze wszystkich ,,wykroczeń”, gubiąc się w tym kto ma racje on czy oni. To zadziwiające, że wystarczy władczo podnieść głos, wypowiadać bezsensy i głupoty, a reszta temu ulega i wydaje się im, że ratują święty spokój w domu.
Ale dziś nie wydarzyło się nic, co by było powrotem do przeszłości. Od lat zamiast strachu, odczuwała wstyd, gdy osłabiony, może zanikiem testosteronu, starzejący się ojciec groził palcem i próbował ustalać własny porządek, choć nie budził już w nikim grozy. Teraz był gościem w jej mieszkaniu. Za chwile zamknie za sobą drzwi i zniknie z oczu, a ona za nim znów zatęskni. Może będzie jeszcze próbowała go zatrzymać, wyrzucając sobie, że za mało dała mu uwagi, zbyt słabo przytuliła, mogła więcej. On uściśnie na pożegnanie, pogłaszcze córkę po głowie. To wzmoże ból, że była dla niego zbyt oschła, nieczuła i nie umie inaczej, bo wciąż odgradza ją mur, który kiedyś przed nim chronił. Odczeka godzinę, a potem zadzwoni, sprawdzając czy dotarł do domu. Odłoży słuchawkę.
Usiadła cicho, cichutko i przysunęła się do oparcia kanapy. Miała wrażenie, że wizyta ojca była snem. ,,Dlaczego boli mnie głowa?” – zamyśliła się i rozejrzała wokół siebie, poduszki wciąż leżały porozrzucane na podłodze, obok przewrócony, pusty kubek i rozłożona sterta książek.
– Ale jestem bałaganiarą, mogłabym się bardziej ogarnąć – stwierdziła w myślach. ,,Zaraz, zaraz…”- powstrzymała siebie – Cóż to za głos Wewnętrznego Krytyka się pojawił, a co z prawem do odpoczynku?
– Głupia, ale się głupio i nawinie oszukujesz, przecież tu jest sodoma i gomora! – zripostował wywołany Wewnętrzny Krytyk – Teraz to się zacznie nasz wewnętrzny dialog! Ty i ja!
– No ja mu pokażę, gdzie jest jego miejsce! – zawołała awanturniczo – Ty jesteś przyczyną mojego stresu, bezsennych nocy i całej tej nerwicy, dlaczego to wszystko mi robisz? Zagłuszę cię! Będę sobie powtarzać, jaka jestem wspaniała, z każdym dniem jeszcze wspanialsza!
– Mów sobie, mów i tak w to nie wierzysz! Nie jesteś taka sprytna ani mądra, żeby mnie przechytrzyć… – naigrywał się Krytyk Wewnętrzny – Będziesz chciała o mnie zapomnieć, to będę jeszcze głośniej wrzeszczał. Poczujesz moją moc w każdym miejscu swojego ciała! Nie pokonasz mnie!
– Mam na ciebie metodę! – wykrzyknęła triumfalnie- Będę cię chwalić, przytulać, kochać!
– Jak można akceptować obecność kogoś, kto cię krytykuje? – zdumiał się Krytyk Wewnętrzny.
– Można wysłuchać tego, co masz do powiedzenia. Pochwalić, gdy mnie przed czymś ostrzegasz, a ja nie widzę zagrożeń. Nawet gdy sprawiasz , że czegoś nie próbuję, wycofuję się, poddaję się, boję się i choruję… Gdy mi się coś nie udaje, popełniam błędy, nie spełniam oczekiwań, nie robię czegoś doskonale… paradoksalnie dajesz mi możliwość lepszego poznania i rozumienia siebie, wzrostu. Mimo, że bywasz srogim krytykiem i sędzią, to można cię akceptować i kochać. Jesteś częścią mnie.
No Comment