Ten przeklęty perfekcjonizm


Kiedy odczuwamy ból fizyczny, chcemy się go natychmiast pozbyć. W dobie osiągnięć farmaceutycznych nie jest to trudna sprawa, biorę tabletkę przeciwbólową i mam sprawę załatwioną… Niestety proszek zazwyczaj działa doraźnie i nie usuwa przyczyny, więc za jakiś czas ból pojawia się ponownie.

W sferze psychiki również pragniemy znaleźć antidotum, które zadziała od razu, usunie lęk, wieczny niepokój, złe nawyki i wszystko, co zagradza drogę do szczęścia. Uwielbiamy stawiać sobie warunki, mówimy do siebie: jeśli pozbędę się złości, to będę spokojna, jeśli pozbędę się lęku, będę odważna, albo jeśli znajdę partnera, zarobię więcej pieniędzy, kupię ładniejsze mieszkanie, zaprzyjaźnię z nowymi ludźmi, to wtedy dopiero stanę się szczęśliwym człowiekiem.

Ta gra myśli może toczyć się w nieskończoność, w konsekwencji walka ze sobą i skupianie się na braku daje wrażenie, że znaleźliśmy się w błędnym kole, co oczywiście rodzi frustrację. Gdy pojawia się wewnętrzna potrzeba usunięcia cech, które uważamy za szkodliwe i naprawy tego, co zostało w nas ,,zepsute”, rozpoczynamy od poszukiwań w dzieciństwie, budujemy teorię na własny temat i łudzimy się, że jeśli zdiagnozujemy powód naszego nieszczęścia, to uciążliwą cechę niczym zepsutą część w telewizorze wymienimy na nową. Umysł stwarza iluzję pozornego działania, wydaję się, że wykonaliśmy pracę i dotarliśmy do źródła dramatu, ponieważ uświadamialiśmy sobie, np. skąd bierze się perfekcjonizm, jednocześnie następuje rozczarowanie, bo w rezultacie poza zyskaniem świadomości, nic się w życiu nie zmieniło, nadal przejawiam tę niechcianą cechę w codzienności, walka z uciążliwą wadą rozpoczyna się od nowa.

Wszystko, co istnieje w świecie, ma charakter binarny, róża ma nie tylko piękny zapach, ale również kolce. Nie da się niczego usunąć ze swojej historii, nie da się skasować cech, których nie lubimy, ale możemy uznać, że każda bariera posiada w sobie potencjał. Twoja ambicja z jednej strony może sprawić, że stajesz się nieustępliwa i zamknięta na argumenty innych, jeśli pozwolisz by Tobą kierowała, z drugiej strony, Ty możesz wykorzystać swoją ambicję do rozwoju i kreowania nowych rzeczy. Agresja może niszczyć Twoje bliskie relacje, jeśli jej ulegasz, ale też możesz ją wykorzystać w słusznej sprawie, gdy będzie potrzebna Twoja siła i stanowczość.

Koncepcja miłości do siebie wiąże się z doświadczaniem spokoju wewnętrznego. Nie rozumiałam wcześniej, w jaki sposób można tego doświadczyć, co sprawiało moją frustrację, innym się udaje, mnie nie, inni zostali wtajemniczeni, ja nie. Ulegałam wielu teoriom na temat pokochania siebie i za każdym razem, gdy już myślałam, że ,,mam to!”, wyskakiwało za winkla coś, co natychmiast sprowadzało mnie na ziemię, nagle w mojej głowie wzorzec idealnej siebie pękał w szwach. Idealna ,,ja” oczywiście wiodła idealne życie, więc jeśli coś nie poszło po jej myśli, rozgrywał się ogromny dramat. Idealna ,,ja” była zawsze miła, uśmiechnięta, cierpliwa, mądra, reagująca ze stoickim spokojem, istny anioł, święta kobieta, ale kiedy wypadałam z ,,roli” do której aspirowałam (powiedziałam coś głupiego, podniosłam głos, tupnęłam nogą itd.) pojawiało się poczucie porażki i niepokój. Jak w takich okolicznościach kochać siebie i akceptować? Co ważniejsze, pojawiał się lęk czy aby inni mnie za ,,złe” zachowanie nie odrzucą? Katastrofa, kompletny brak kontroli…

Spokój wewnętrzny przyszedł ze zrozumieniem, że nie muszę być perfekcyjna. Nie chodzi o to, by dążyć do wymyślonego wzorca, w moim przypadku, osoby z temperamentem, do tego, bym stała się stoickim mnichem. Nie chodzi o to, abym została ideałem, świętym, kimś innym, niż jestem. Chodzi o to, by być sobą, nie kimś innym (lepszym, ładniejszym, mądrzejszym), nie dążyć do bycia kimś, kogo sobie wymyliśmy w naszej głowie. Ważne, by doświadczać siebie w głębszym wymiarze, w każdej chwili, tu i teraz, ze wszystkim, co się w nas pojawia, poddawać się temu, nie walczyć. Mój temperament nie kłóci się z odczuwaniem wewnętrznego spokoju. Moje różnorodne emocje i myśli nie są w sprzeczności z wewnętrznym spokojem a ja nie zamieniłam się w mnicha, świętego czy stoika. Spokój wewnętrzny stał się wynikiem akceptacji tego kim jestem i kim nie jestem. Nie jestem myślą. Nie jestem emocją. Nie jestem wydarzeniem. Nie jestem czyjąś opinią. Nie jestem czyjąś historią. Żadna myśl nie podpowie mi kim jestem więcej lub mniej, nie szukam siebie tam, to błędne koło. Nie chodzi o to, by nie przeżywać emocji, nie kreować myśli, wydarzeń, jesteśmy ludźmi, otrzymaliśmy wszystko, by stawać się być w pełni sobą, rozwijać i tworzyć nową jakość. Chodzi o to, by ta myśl, emocja, wydarzenie nie władały Tobą. Ważne jest, by być uważną, dać sobie przestrzeń, by móc w pełni wyrażać siebie.

Żeby być w najgłębszym wymiarze sobą, potrzebujesz zaakceptować to, że nie jesteś ideałem, nigdy nim nie będziesz (ideały nie istnieją w przyrodzie), nie będziesz wiodła idealnego życia, za to jesteś sobą i żyjesz swoim życiem! To co uważasz, że jest w Tobie złe, co przeszkadza, uwiera i cierpisz z tego powodu stanowi jednocześnie Twoją siłą, moc, potencjał, które czeka na konstruktywne wykorzystanie w Twoim życiu, daj uważność temu.

Taka jaka jesteś, jesteś doskonała. Niczego Ci nie brak. Masz wszystko, by w pełni wyrażać siebie.

Previous To jest możliwe!
Next Śpiąca królewna

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *