Wątpię w siebie


Idę rozświetloną nocnym życiem ulicą, mijam rozbawione tłumy przed knajpami. Na przystanku nie czekam długo na tramwaj, wsiadam, przyciskam twarz do szyby, obserwuję rozmyte, przeskakujące obrazy miasta. Ożywione plamy bardziej przypominają postacie z bajek niż ludzi. Miasto śpi snem niespokojnym, co jakiś czas wybudza się a to przez rwany odgłos maszyn, aut lub głośnych uderzeń ratuszowego zegara. Wtulam się w poszarpane, czerwone siedzenie i zatapiam się we własnych myślach.

Kilka tygodni temu zwolnili mnie z pracy, wszystko robiłam, żeby właśnie się tak wydarzyło. Od tego czasu budzę się z poczuciem winy, że nigdzie się nie śpieszę, nie dopijam kawy i nie wybiegam jak szalona, by zanurzyć się w tę płynącą, rwącą i szaloną rzekę życia. Za to mam przed sobą cały dzień, którym mogę zarządzić. Wyłączona, poza obiegiem tak zwanego normalnego życia snuję się po mieszkaniu. Przez tyle lat odkładałam na wieczne jutro robienie czegoś, w czym chciałam się zestarzeć, ale ogarniały mnie liczne wątpliwości, czy to jest na pewno to?  Nie mam tej pewności i właściwie, o to się wszystko rozbiega.

Gdybym wiedziała na pewno, inaczej podejmowałabym decyzje.

Gdybym wiedziała na pewno, poznałabym wszystkie swoje strachy.

Gdybym wiedziała na pewno, nie dałabym się życiu zaskoczyć.

Co chwila schodzę się i rozstaję z pomysłami życia na własny rachunek. Znalazłam się na oceanie życiowych możliwości. Nieśmiało poruszam wiosłem. Fala unosi mnie lekko, ale czy nie nazbyt lekko? Jeżeli łódź się wywróci i pęknie? Dokąd płynąć? Czy wybrałam dobry kierunek? Czy jest to moja droga? Jak rozpoznać własną historię? A może prawdziwa historia dzieje się właśnie w tej chwili i tylko wystarczy się jej przysłuchać?

Previous Wiem, czego chcę
Next W wielkim, małym świecie emocji

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *