Śpiąca królewna


Niespełniona ukradkiem spoglądała w kierunku Spełnionej, która dyskutowała z wysokim mężczyzną. Podziwiała jej wybitność. Była doskonała, właściwie była tym co robiła. Miała w sobie tę magię, ten czar, którego chyba Niespełniona w sobie nie miała. Słyszała, że wszystko przychodziło malarce z niesłychaną łatwością.
Odkąd ich wspólni znajomi znają Spełnioną, mówiono o niej, że zawsze podążała z lekkością, której inni skrycie zazdrościli. Wyglądała pięknie, choć do klasycznych piękności nie należała. Miała krótkie ciemne włosy, jasne oczy, smukłe palce a ciało gibko niczym trzcina kołysało się przy każdym ruchu. Nie było na tej sali nikogo, kto nie zatrzymałby wzroku i nie chciał nasycić się jej widokiem niczym pięknym arcydziełem. Niespełniona zapragnęła się zbliżyć do niej. Intuicyjnie wiedziała, że może od Spełnionej wziąć moc, której nie posiadała. Ta kobieta spowodowała, że doświadczyła ona uczucia podobnego do odtajania z grubego lodu, w którym tkwiła do tej chwili. Wyobraziła sobie, jak wiele obie mogą wspólnie uczynić i wzajemnie sobie dać. Od razu rozpoznała w niej kogoś bardzo ważnego dla siebie. Wyznaczyła Spełnionej rolę przewodnika, który oprowadza niewidomą w dziwnym i samotnym, choć zaludnionym świecie.

Niespełniona chciała, żeby relacja ze Spełnioną umożliwiła ucieczkę od własnej rzeczywistości, która zionęła pustką. Czuła jak popada w chaos, rozpada się po kawałeczku i nie umie się w sobie pozbierać. Wiele ostatnich dni przesypiała, marzyła, żeby szybko minęły. Może sama pragnęła przeminąć, może nie dawała sobie prawa do życia. Po przebudzeniu ogarniał ją jeszcze większy niepokój i pretensje do siebie, że zmarnowała czas. Poradniki pozytywnego myślenia leżały rozrzucone na biurku. Miała wrażenie, że ironicznie na nią spoglądają, jakby drwiły z niej. Praca jakoś trzymała Niespełnioną w pionie: zadania, priorytety, klienci. Musi wstać, musi dojechać, musi zjeść, musi utrzymać się na powierzchni, ale sama nie wiedziała do końca, dlaczego musi. Życie wydawało się snem, filmem, w którym jedynie występuje. To tak jakby toczyło się ono obok niej, a ona oglądała je z pozycji obserwatora. Niby to ona nalewa herbatę do kubka, odbiera telefon, rozmawia z przełożoną, ale czuje, że jej miejsce jest gdzieś indziej, że to nie jest to życie, którym chce żyć. Codziennie na moment unosi się na myślami w zupełnie inne jego rewiry. Widzi siebie stojącą przed sztalugami, w jakimś rajskim ogrodzie, maluje wschody słońca, oddycha pełnią lata. Bezkarnie syci się przyrodą. Przy każdym dotknięciu płótna, wsłuchuje w szelest pędzla. Te myśli niosą ją tak wysoko, że przebudzenie przypomina upadek Ikara, który rozbija się o smutną rzeczywistość. Przekonuje siebie, że jest za stara na zmiany i jest za późno, by rozpoczynać wszystko od nowa.

Szarpie nią nieustanne uczucie lęku, że coś ją omija. Niespełniona wierzy, że jest skazana na nielogiczne życie. Czasem próbuje nasycić wewnętrzną próżnię mocą ludzi, których spotyka, ale to wystarcza na dokładną chwilę ich obecności. Nie wie, że kocha i podziwia w nich samą siebie w doskonalszej wersji, którą oni reprezentują, a której ona nie pozwala zaistnieć w osobistym życiu. Gdyby wiedziała, musiałaby odważnie wziąć odpowiedzialność za swoje talenty i podzielić się nimi ze światem.

Niespełniona w końcu rezygnuje z poznania Spełnionej kobiety. Może nie wystarcza jej odwagi i woli swoje niespełnione życie. A może snując bajkę o królewnie, odkryła serce własnego potwora. Bajkę o królewnie, siedzącej w jaskini strzeżonej przez ogromnego smoka, który chroni ją przed światem pełnym zagrożeń. Potwór codziennie mówi do królewny: Nie wychodź z jaskini, bo oni cię wyśmieją, odrzucą, zabiją. Ja ciebie ochronię przed nimi. Tam na zewnątrz może i rośnie zielona trawa, świeci słońce i pachnie świeżym powietrzem, ale nie wiesz, z jakim niebezpieczeństwem wiąże się twoje wyjście. Zniszczą ciebie, gdy zobaczą twoją brzydotę i poznają prawdziwe oblicze. Zostań, bo tu jest bezpiecznie i nikt cię nie skrzywdzi. Co jakiś czas przybywa do jaskini rycerz w lśniącej zbroi, aby uratować królewnę. Wymachuje połyskującym mieczem i wykrzykuje, że nikogo się nie boi. Jest silny i odważny, z łatwością pokona każdego, kto będzie chciał mu się narazić. Utnie łeb smokowi i uratuje biedną królewnę. Smok ma wiele głów, które odradzają się za każdym razem, gdy rycerz ucina je lśniącym mieczem. Toczy się walka między smokiem a rycerzem, co rycerz utnie łeb smokowi, drugi się odtwarza. Królewna siedzi cichutko w ciemnościach i czeka, kiedy odważny rycerz pokona smoka. W końcu nie chce już dłużej czekać, aż rycerz ją uratuje. To zbyt długo trwa i pozbawia ją nadziei. Sama uderza w serce smoka i rycerza. I żyje długo i szczęśliwie.

Previous Ten przeklęty perfekcjonizm
Next Sztuka wyboru

No Comment

Leave a reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *