Nigdy nie myślała o tym, by wybrać się w podróż dookoła świata. Świat ją ciekawił, ale nie bardziej niż architektura, którą otaczała się codziennie. Nawet próbowała uzbierać pieniądze na dłuższą i większą wyprawę, ale sama nie wierzyła, że kiedykolwiek uda się cokolwiek zaoszczędzić. Z zapałem zabrała się do odkładania gotówki, ale chyba nierealistycznie oceniła możliwości i szybko wyczerpała swoją energię. Miała trochę o to żalu i pretensji do siebie, co wpłynęło na gorsze samopoczucie oraz myśl, że widocznie ma słaby charakter. No cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. Lubiła oddawać się rzeczom całkowicie zbędnym i czerpała z tego dużo przyjemności. Okazywało się to być jednak ulotnym uczuciem, bo potem dręczyła się wyrzutami sumienia. Nie wiedziała co może innego robić, by poczuć się lepiej ze sobą.
Jedno było pewne, że coraz niechętniej wstawała do pracy, z trudem się ubierała i szykowała śniadanie, częściej odwlekała wyjście z domu. Na pierwszy rzut oka wszystko funkcjonowało w całkowitym porządku. Jednak sączyła się w niej ukryta zgryzota, którą odganiała od siebie niczym natrętnego gościa i nie chciała wysłuchać, tego co ma do powiedzenia. Względnie łatwo za to przychodziło skupienie się na rzeczach obecnych w zewnętrznym świecie. Bezwiednie wpatrywała się w jakieś gadające głowy w telewizji, rozmawiała przez telefon czy przeglądała artykuły na portalach. Nie potrafiła zainteresować się czymkolwiek na dłużej. Najtrudniej było, gdy zostawała sama ze sobą i nikt niczego nie wymagał, nie oczekiwał. Trujące myśli i emocje dopadały ją jak morderca w ciemnym zaułku.
Aranżowała liczne spotkania, odwracając uwagę od zaglądania w głąb siebie i analizowania negatywnych uczuć. Niekiedy ego nadymało się niczym balon i rozpychało w przestrzeni publicznej, żeby zamanifestować swoją obecność. Stawała się wtedy bardzo hałaśliwa i budziła powszechne zaciekawienie. Zachwycała elokwencją, wiedzą o świecie, sztuce i życiu. Widząc w oczach ludzi podziw, ekstatycznie napawała się nim i wpadała w samouwielbienie. Niekiedy z grupy osób wyrywał się czyjś konfrontujący głos, który szybko i z łatwością wytrącał ją z misternie granego spektaklu jednego aktora. Wtedy rzeczywistość wymykała się spod kontroli, zaś ona drżała w środku jak osika na wietrze. Powoli ulegała władaniu wewnętrznego autocenzora, sabotującego każdy gest. Wydobywał się niespodziewanie, jakby tylko czyhał w ukryciu na dobrą okazję Wślizgiwał się ukradkiem i wpychał na miejsce próżnego, zadowolone ego. Mocniej zaciskała szczękę przy kolejnych wypowiadanych słowach, kark pękał z bólu a każdy następnych ruch wyzwalał cierpienie rozpełzające się po całym ciele. Przygotowywała się do skoku i coraz silniej napinała palce u rąk i stóp, chciała walczyć. Choć próbowała jeszcze zachować pozory gracji niczym piękna balerina, która wtańcowuje się w paszczę lwa.
Podczas jednego z takich spotkań została uratowana przez Młodą Kobietę, która chwyciła ją za rękę. Powiedziała, że bardzo kogoś przypomina, tylko nie umie zidentyfikować kogo. Pragnęła podzielić się z nią historią o marzeniu, którego nie potrafiła zrealizować. Mówiła o tym, że jest właścicielką swoich celów i zawsze to dobra sytuacja, gdyż w zależności od potrzeb może je sobie zmienić, jeśli jakaś koncepcja nie zadziała. Narzekała jednak, że czasem kończy się to brakiem kontroli, bo zadanie wydaje się zbyt trudne, nie stara się skoncentrować mocniej, więc odkłada na później i wtedy jeszcze bardziej się rozprasza. W efekcie niełatwo jest wrócić, aby je ukończyć. Pomyślała, że robi dokładnie to samo, co ta Młoda Kobieta, która się zwierzała. Spotkała kogoś kto niczym lustro odbijał jej własną niemoc i niekonsekwencję. Posiadała pewne wyobrażenie, jak chciałaby żyć, ale w podobny sposób osładzała sobie porażki, usprawiedliwiając siebie, że nie jest to takie ważne i że już dużo osiągnęła do tej pory. Marzyła o zdobywaniu górskich szczytów, wmawiając sobie, że z pagórków rozpościera się równie piękny widok.
Słyszała, że uporządkowanie własnego umysłu nie bywa takie łatwe, bo ma duże tendencje do chaosu. Coraz częściej zadawała sobie pytanie: kiedy w mojej głowie nastąpi pokój? Oddawała się marzeniom i uprzyjemniała bolesne wydarzenia, próbując w myślach inaczej rozegrać trudne sytuacje, wybrać lepsze strategie. Ferment w świadomości nikomu na dłużej nie służy. Wiedziała, że przydałoby się coś, co nada strukturę życiu, ogarnie ten cały bałagan. Z czasem zaczynała coraz więcej zastanawiać się nad tym, co mogłoby zaprowadzić ład i ustanowić go na dobre? Pragnęła wyrwać się z chaosu. Dialogowały w jej umyśle dwie postacie, z których żadna nie mówiła prawdy. Jedna z nich przypominała zarozumiałą ważniaczkę, druga surową krytyczkę. Obie strony deklarowały, że pragną dobra, ale bardziej przypominały fałszywe przyjaciółki. Była pewna, że poza tą dualną konstrukcją istnieje jednak coś znacznie większego.
Długo czekała na tę chwilę, gdy odnajdzie coś, co sprawi, że umysł dotąd pogrążony w chaosie niczym w ciemnościach egipskich – odkryje życiową prawdę, za którą podąży. W końcu pewnego dnia doznała olśnienia, że to co najbardziej kocha, to projektowanie. Rysowała z zagryzioną wargą jak małe dziecko, w skupieniu, w centrum własnych wydarzeń, tak w środku, że w ogóle nieobecna na zewnątrz. Zanurzona w działaniu, zapominała o sobie i znikał gdzieś niepokój życia codziennego. Własne umiejętności wystarczały by z łatwością i lekkością płynąć przed siebie. Nie dokonywała żadnej autoanalizy, nie rozważała czy to co robi jest dobra lub złe oraz nie zastanawiała się nad efektem tworzenia i nad tym, jak inni ją ocenią. Nie widziała żadnych zagrożeń. Pochylona nad deską kreśliła projekt domu. Uważna i całkowicie wyłączona z czasu, poddawała się napływającym tematom do głowy. Były one tak uporządkowane i spójne, jakby ktoś celowo przesyłał je w doskonałej kolejności i skupiał tylko ważne myśli w jej głowie. Zacierała się odrębność między nią a samym działaniem. W takich momentach miała nie tylko ogromną radość i satysfakcję, ale W takich momentach miała nie tylko ogromną radość i satysfakcję, ale również czuła, że odnalazła swoje miejsce w świecie.
No Comment